piątek, 29 sierpnia 2014

ROZDZIAŁ 5

*Oczami Rossa*
Obudziłem się dzisiaj o ósmej. No tak, zasnęliśmy z Lau na kanapie w salonie... Z kuchni dochodziły odgłosy oznaczające smażenie. Lekko podniosłem głowę Lau z moich... w sumie to ud i poszedłem o kuchni.
-O, cześć synku.-Powiedziała mama stawiając na stole talerz z tostami francuskimi. Podała mi też kubek herbaty.-Laura śpi?
-Tak, jeszcze śpi.-Powiedziałem biorąc jednego tosta i położyłem na niego ser i pomidora.-A czemu?
-Musimy porozmawiać.-Odparła poważnie.-Synku, widzę i czuje że dogadujesz się z Laurą co cieszy mnie na prawdę bardzo, jednak odczuwam wrażenie że nie traktujesz jej jak siostry.
-Mamo, wydaje ci się. Szesnaście lat nie miałem siostry, brata ani psa, więc nie wiem jak traktować siostrę, jeszcze do tego przybraną!
-Ja cie skarbie bardzo rozumiem. Jesteś chłopcem, ona jest ładną dziewczynką, i to na pewno jakoś wzbudza w tobie męski instynkt, jednak ona ma dopiero trzynaście lat. Musisz na prawdę uważać. Co innego gdyby miała piętnaście, ale ma dopiero trzynaście. Jeśli ty się w niej zakochasz to będzie ból, ale jeśli ona się w tobie zakocha to będzie już katastrofa. Bo spójrz, każde z was będzie cierpieć. Mi by to jakoś bardzo nie przeszkadzało, chociaż ty jesteś starszy i za rok będziesz miał też swoje potrzeby a ona ma dopiero trzynaście.
-Po pierwsze to, nie kocham jej jak kogoś więcej tylko jak siostrę, po drugie, dobrze, masz rację, nie powinienem się tak zachowywać bo może się to serio tak skończyć, po trzecie, mamo! Ja wcale nie będę miał aż takich potrzeb!-Powiedziałem lekko zawstydzony. Moja mama zaczęła się śmiać.
-Ross, byłam w twoim wieku, a że jesteś moim synem to nie znaczy że będę ci mówiła że nie możesz uprawiać seksu. W domu możesz i masz moje pozwolenie, pod warunkiem że nie z małolatami,  ze swoją dziewczyną i nie pod drzewem.-Byłem cały czerwony.-Och no dobra, przesadzam. Masz mi coś jeszcze do powiedzenia?
-Emm, no bo... bo ja i Laura... pocałowałem ją....
-Jezu... Ross, ostatni raz coś takiego było rozumiesz?-Pokiwałem głową na tak.-Bo ja nie chcę żeby Kevin się czepiał, on patrzy na Laurę jak na małą dziewczynkę.
-Dobrze mamo.-Wstałem z krzesła i przytuliłem ją. Później poszedłem się ubrać i wyszedłem z domu.

*Oczami Laury*
Obudziłam się na kanapie. Przeciągnęłam się i poszłam do kuchni, Mery już tam siedziała.
-Hej Laura.-Powiedziała wesoło.
-Hej Mery. Wiesz może gdzie Ross?-Zapytałam jej biorąc z talerza ostatnie dwa tosty francuskie. Mer zrobiła zaniepokojoną minę.
-Wyszedł ze znajomymi. - powiedziała niespokojnie co mnie zdziwiło.
- Okej....Mery stało się coś? - zapytałam a ona spojrzała na mnie.
- W sumie chciałabym z tobą porozmawiać - powiedziała spokojnie i usiadła do stołu, ja zrobiłam to samo.
- O czym dokładnie? - zapytałam z lekka zaniepokojona.
- O wczorajszym pocałunku z Rossem....- powiedziała a mi oczy wyszły z orbit.
- Co? Skąd o tym wiesz? Widziałaś to? - zaczęłam wypytywać.
- Ross mi powiedział - powiedziała spokojnie a w moich oczach nazbierały sie łzy.
- Jak to ci powiedział? - zapytałam.
- Poprostu coś podejrzewalam i wyszło na to ze musiał powiedzieć nie gniewaj sie na niego - powiedziała i złapała mnie za rękę.
- Nie gniewam się ale proszę nie mów nic tacie - poprosiłam ją.
- Nic nie powiem, spokojnie - odpowiedziała a mi ulżyło.

*Oczami Rossa*
Wyszedlem sie przejść bo chciałem sobie wszystko przemyśleć a mamie powiedziałem że idę ze znajomymi. Szłem tak chwilę aż spotkałem Jaka.
- Siema stary - powiedział na przywitanie.
- Siemaneczko - odpowiedziałem.
- Co ty taki przygnębiony? - zapytał.
- Poprostu mam problem - powiedziałem.
- Gadaj co się stało? - zapytał, usiedliśmy przy fontannie i zacząłem mu opowiadać.
- No więc....pocałowałem Laurę...
- Co?! Tą młodą?! - zapytał.
- No tak.....to był impuls....ale nigdy nie całowałem się tak z dziewczyną nigdy czegoś takiego nie czułem...- powiedziałem.
- Stary nie pierdol że się w niej zakochałeś....- powiedział Jake któremu prawie wyszły oczy z orbit.
- Nie....znaczy tak.....znaczy sam nie wiem....- jąkałem się - Nawet jeśli nie mogę tego pokazać bo będzie źle...ona ma dopiero 13 lat....- powiedziałem i schowałem twarz w dłonie. Ja pierdziele... To się porobiło.
-Dobra Ross, ja muszę wracać do domu. Na razie.-Powiedział Jake i poszedł.
-Na razie...-Wstałem z ławki i poszedłem do domu.

*Oczami Laury*
Siedziałam w salonie i oglądałam telewizor gdy nagle usłyszałam otwierające się drzwi, Ross wrócił. Spojrzał na mnie, był jakiś przygnębiony usiadł koło mnie.
- Co się stało? - zapytałam.
- No nie powinniśmy się całować.....masz dopiero 13 lat - powiedział a ja nie wiedziałam co powiedzieć.
- Wiesz że wiek to tylko liczba...a poza tym to był tylko impuls - powiedziałam a w moich oczach nazbierały się łzy bo ja się chyba w Rossie zakochałam.
- Zapominamy o tym? - zapytał a mi łzy pociekły po policzkach - Czemu płaczesz? - zapytał zaniepokojony.
- Nie nic....tak zapomnijmy - powiedziałam.
- Powiedz co się stało - przekonywał mnie.
- Nie chciałam zapominać - powiedziałam i pocałowałam go....myślałam że mnie odepchnie ale o dziwo oddal pocałunek. Całowaliśmy się coraz namiętniej aż usłyszeliśmy głos za plecami.
- Co wy tu wyprawiacie?! - to był głos Kevina.
Oderwaliśmy się od siebie błyskawicznie i popatrzyliśmy na mojego ojca który był wściekły.
- Pytam jeszcze raz co wy wyprawiacie?!
- Tato nie krzycz proszę my tylko....- nie wiedziałam co powiedzieć.
- Całowaliście się! Laura masz 13 lat a ty Ross 16 powinieneś był być odpowiedzialny! - krzyczał jak opętany.
- Tato ale nie możesz mi zabronić...! - nie dał mi dokończyć.
- Właśnie że mogę ci zabronić! Nie macie się całować jesteście rodzeństwem! - krzyczał dalej.
- Laura nie jest moją siostrą bo ja nie patrzę na nią tak tylko jak na dziewczynę bo ją kocham! - wtrącił Ross a ja wytrzeszczyłam oczy zresztą mój ojciec również.
- Co? - zapytałam.
- Jezu oszaleję masz 16 lat a ona tylko 13 jak ty to sobie wyobrażasz?! - krzyczał ojciec.

-Ej, spokojnie, co się dzieje?-Sytuację uratowała Meridith.
-Wyobraź sobie że twój syn i moja córka się całowali a twój synek ją że komo kocha!-Wydarł się ojciec. 
-Ej, Kevin, spokojnie.-Uspakajała go Mer.-Ross, to prawda?
-Mamo, ja nie wiem jak to się stało, wiem że Laura ma dopiero 13 lat, ale przecież to tylko trzy lata różnicy, nie dużo. Obiecuję jej nie skrzywdzić i nie robić niczego w brew jej woli.
-W sumie to Ross ma rację... Może pozwólmy im? Przecież spokrewnieni nie są, ślubu nie mamy. Okres próbny dwa miesiące, jeśli coś pójdzie nie tak a mianowicie dowiem się że uprawialiście seks, lub Ross cie zranił będzie koniec, a Ross jedzie do szkoły wojskowej.
-A ja mogę się coś odezwać?!-Krzykną ojciec.
-Nie Kevin, ja też jestem matką i ja decyduje. A teraz koniec tematu. A i macie się na naszych oczach nie miziać.-Mery wyszła z pokoju a mój ojciec gadał coś za nią. Później Mery wróciła.-Ja i ojciec jedziemy na tydzień do mojej mamy, jest chora, macie wolny dom, jeśli coś się wydarzy co może być oznaką końca waszej miłość w tym tygodniu macie przesrane.-Mery wyszła a ja byłam w szoku, ktoś nas wsparł. Ross odwrócił się do mnie i mocno mnie przytulił.
-Zaraz, a czy ja się zgodziłam?-Zaśmiałam się.
-No daj spokój.
-Dobra.-Podniosłam głowę i go pocałowałam.-Idę się pouczyć na angielski.-Powiedziałam odrywając się od niego i poszłam do siebie. Odetchnęłam z ulgą. Cieszę się.

*Oczami Rossa*
Moja mama jest zajebiaszcza! Dzięki niej mam tydzień sam na sam z Lau, i mogę z nią chodzić! Siedziałem i nudziłem się w salonie a moja dziewczyna siedziała jak kujonek zakówała na angielski. Jak to dziwnie brzmi... moja dziewczyna. Zadzwonię po Jake'a i Alex. Pogadam z nimi o tym.

Rozmowa Telefoniczna
-Siema Jake, wpadniesz do mnie z Alex?
-No spoko, zaraz będziemy.
-Oki, dzięki. To cześć.
-No cześć.
***
Nie długo czekałem a Alex i Jake byli u mnie w domu. Usiedliśmy u mnie w pokoju.
-Po co chciałeś z nami pogadać?-Zapytała wesoło blondynka.
-Ja i Laura jesteśmy razem.-Uśmiechnąłem się i opowiedziałem im wszystko od początku do końca.
-Gratuluje.-Powiedziała Lex i mnie uścisnęła.
-Stary, będą kłopoty. No bo wiesz... ona ma dopiero 13 lat. Jak ojciec z matką się dowiedzą że ją bzyknąłeś to będzie kiepsko.-Powiedział Jake.
-Ale nikt nie każe mi się z nią bzykać przecież.-Powiedziałem pewnie, tak jakbym chciał go wyśmiać.
-Wiesz Ross... od kąt cię znamy, zawsze miałeś duże potrzeby. Więc wiesz.... obawiam się że jednak tym razem nie zasięgniesz po to co zwykle.-Stwierdziła Lex.
-No dajcie spokój. Przecież nie jestem taki, nie zrobię jej krzywdy.
-No dobra, uznajmy że ci wierzę.-Odparł Jake i wstał z fotela.-Chodź Alex, nie chcę żeby twój tata się czepiał. Do jutra Ross.
-Cześć wam.-Zdziwiłem się wywodem moich znajomych, przecież nie zrobię jej krzywdy, nie jestem taki. Poszedłem do łazienki. Zdjąłem ubrania i wszedłem pod prysznic. Po wykąpaniu się założyłem moje różowe bokserki przeznaczone do spania i wróciłem do pokoju. Tak roztrzepałem jeszcze mokre włosy i położyłem się na łóżku. Miałem zamiar jeszcze wejść na facebooka, ale do pokoju weszła Laura.
-Hej Ross.-Uśmiechnęła się i usiadła na ziemi koło łóżka.
-Hej.-Odwzajemniłem uśmiech i pocałowałem jej pliczek.-Co tam chciałaś?
-Serio?-Zdziwiła się.
-No co?-Zamknąłem laptopa i popatrzyłem na nią.-Aaa, przepraszam. No nie wiedziałem po co przyszłaś.
-Mogę się położyć.-Zapytała uroczo.
-Możesz.-Uśmiechnąłem się.-Ale lepiej żebyś nie zostawała na noc, nie chcę żebyśmy mieli problemy. Jutro pojadą to będziesz cały tydzień spała przytulona do mnie.-Zaśmiałem się i pogłaskałem po głowie.
-Ale nie zawsze musimy być grzeczni.-Powiedziała uwodzicielsko i siadła na mnie okrakiem, składając na moich ustach namiętny pocałunek. Zdziwiłem się, jednak odwzajemniłem go. Całowaliśmy się coraz bardziej namiętnie, a ja wiedziałem co może zacząć się dziać więc oderwałem się od niej.
-Laura, nie możemy. Przepraszam. Jesteś jeszcze młoda, masz na to czas.-Laura zeszła ze mnie i usiadła obok mnie.
-Ale ja tego chcę!-Stwierdziła twardo.
-Masz dopiero trzynaście lat. Daj spokój, serio chcesz opowiadać koleżanką że bzyknęłaś się w wieku trzynastu lat? Poza tym jak już chcesz to robić to może poczekać aż będziemy mieć jakieś zabezpieczenia... Nie chcę cię zaciążyć, a to, to w zupełności masz czas...
-Przepraszam.-Powiedziała speszona i wstała z łóżka kierując się ku drzwiom. Pobiegłem za nią i zatrzymałem.
-Nie masz za co przepraszać, po prostu się szanuj. A teraz przytul się. Odprowadzę cię do łóżka i do puki nie zaśniesz nie pójdę do siebie.-Przytuliłem ją mocno i zaprowadziłem do pokoju. Położyłem się z nią na łóżku i przytuliłem. Laura pomału zasypiała, musiała być bardzo podekscytowana i zmęczona tym co dzisiaj się stało bo usnęła szybko. Kiedy szedłem do pokoju moja mama stała przy drzwiach.-Mamo a co ty tu robisz?-Zdziwiłem się.
-Masz nie skrzywdzić Laury. I weź to.-Podała mi do ręki małe pudełeczko, niby po biżuterii. Tylko schowaj, Kevin nie może się o tym dowiedzieć. Dobranoc.-Powiedziała całując mnie w policzek i poszła. Wszedłem do pokoju i otworzyłem pudełko. To co tam było zaszokowało mnie. Były tam najprawdziwsze prezerwatywy! Byłem w szoku, jednak tak jak mama kazała, schowałem je głęboko w szafce i poszedłem spać.
_________________________________________________________________
No siemano :)
Muszem jechać na chirurgię szczękową :( :( Ale nie o tym, mam nadzieje że rozdział sie podoba :)
Kasia <3

Hej misie!! <3 Mam nadzieję że rozdział się spodoba i bedziecie komentować <3 Kocham was <3
                                                                                            #Wiktoria Lynch#

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

ROZDZIAŁ 4

*Oczami Rossa*
Tsa... pocałowałem młodszą siostrę... Nie przeszkadza mi to wybitnie. W sumie to nawet jakoś nie przejmuje mnie fakt że się całowaliśmy. Całowałem się z tak dużą ilością dziewczyn że ta jedna różnicy mi nie zrobi. Biorąc pod uwagę fakt że prawie się pieprzyłem z jakąś laską pod drzewem, ale mama jechała i od tego czasu byłem już grzeczny. Mi nie przeszkadza ten fakt, ale jak z Laurą? Jej raczej tak, nie wygląda na dziewczynę która całuję się z pierwszym lepszym. O ile w ogóle się całuje...

*Oczami Laury*

Dziwnym trafem nie pamiętam nic z wczorajszego wieczoru po powrocie do domu... Nie wiem czemu. Może coś mi dosypali wczoraj w kinie do coli... Nie wiem, nie chcę nad tym myśleć. Wstałam z łóżka jak gdyby nigdy nic i poszłam do łazienki. Wymyłam zęby, włosy związałam w kitkę i posmarowałam buzię kremem. Wróciłam do pokoju i wybrałam sobie strój na dziś. Gotowa zeszłam na dół i wyjęłam z lodówki jajka i resztkę boczku. Masło wylądowało na mojej ceramicznej patelce, kiedy się stopiło dodałam boczek i wsypałam trochę wegety. Potem rozbiłam trzy jajka i zaczęłam smażyć jajecznice. Nie była z cięta, taką lubię najlepiej. Zjadłam jajecznicę a brudne naczynia wymyłam od razu. Do szklanki wlałam jeszcze sok i wypiłam go jednym duszkiem. Poszłam do salonu i włączyłam sobie TV. Akurat leciał mój ulubiony film: Błękitna Laguna z 2012. Indiana Evans znana mi jeszcze ze starego serialu H2O, sprawdza się w roli Emmy znakomicie. Może dlatego że grając syrenkę też musiała być w takich warunkach... Do salonu wszedł Ross bacznie przyglądając się scenie która właśnie była.
-Dzieci nie mogą oglądać takich filmów.-Zaśmiał się i klapnął obok mnie.
-To czemu nie przełączysz?-Zrobiłam to samo.
-Bo to ciekawe.
-Taa... chłopak i sceny seksu w filmach, od razu dać tu całą kamasutrę...
-Ej! Nie prawda, po prostu... no może trochę racji to ty masz...
-Dlatego z twojego pokoju dochodzą te odgłosy wieczorem.-Zaśmiałam się.
-Nie prawda! I nie ma żadnych odgłosów!-Sprzeciwił się.
-Żartuje przecież.-Wytłumaczyłam. Wstałam z kanapy i wyszłam na taras. Było ciepło jak na koniec sierpnia.
-Co robisz?-Usłyszałam głos Rossa dochodzący z pokoju.
-Stoję...
-Mogę z tobą.-Usłyszałam tym razem za uchem.Wystraszyłam się.
-Nie strasz mnie człowieku!!-Krzyknęłam.
-Jesteś na mnie zła?
-O co?-Zapytałam zdezorientowana.
-No... o wczoraj.
-Nie, już ci mówiłam.-Powiedziałam jakby było to oczywiste.
- To dobrze, cieszę się - powiedział z uśmiechem na twarzy i cmoknął mnie w usta a ja sie przestraszyłam bo nie wiedziałam dlaczego to zrobił.
- Dlaczego to zrobiłeś? - zapytałam przestraszona.
- Bo....przecież.....wczoraj...no wiesz....całowaliśmy się...- powiedział a mnie zamurowało.
- Co robiliśmy?! - krzyknęłam zaszokowana.
- No...całowaliśmy się....nie pamiętasz? - zapytał spokojnie ale był zdziwiony.
- Nie nie pamiętam!!! Jak to sie stało?! - krzyczałam.
- No nie wiem....samo jakoś wyszło...- powiedział.
- Jezu!! Nie pamiętam swojego pierwszego pocałunku jak to się stało kurwa mać!!! - krzyczałam jak opętana.

*Oczami Rossa*
To był jej pierwszy pocałunek. Wow.
- Po pierwsze nie przeklinaj!! Po drugie....serio to był twój pierwszy? - zapytałem.
- Jezeli mówisz prawdę że sie całowaliśmy to....tak - powiedziała i weszła do pokoju i usiadła na kanapie załamana. A ja nie wiedziałem co robić więc podszedłem do niej usiadłem obok i siedzieliśmy w milczeniu.
- Chciałabym to pamiętać - powiedziała i spojrzała na mnie miała zapłakane oczy, zrobiło mi sie jej szkoda. Aż nagle przyszedł mi do głowy pomysł. Złapałem ją za podbrudek i spojrzałem w jej oczy a ona nie wiedziała co robię. Zbliżyłem się do niej i pocałowałem ją ku mojemu zdziwieniu ona to odwzajemniła. Po chwili oderwałem się od niej i powiedziałem:
- Niech ten pocałunek bedzie pierwszy żebyś go zapamiętała - potem przytuliłem ją i siedzieliśmy tak do końca dnia i oglądaliśmy filmy.

*Narrator*
Kevin i Meridith wrócili w ten dzień razem z pracy. Zaświecili światło w korytarzu i dostrzegli coś na kanapie. Mery zdjęła buty i płaszcz, i wbiegła do salonu. Dostrzegła tam swojego syna śpiącego na kanapie, i swoją pasierbicę przytulającą się do niego z głową na kolanach Rossa. Mery była w szoku, z jednej strony zła, a z drugiej uważała że to dobrze, bo w końcu dobrze się dogadują.
-Kevin, chodź tu.-Powiedziała cicho.
-Co jest Mer?-Zapytał wchodząc do salonu i spojrzał na kanapę. W jego oczach pojawiła się ogromna złość.-Co to ma być?-Powiedział zły.
-Spokojnie, może tak nie zachowuje się rodzeństwo, no ale przynajmniej się dogadują.
-Co nie zmienia faktu że Laura ma dopiero 13 lat!-Powiedział zły.
-Ciszej... obudzisz ich. Ross jest moim synem, to dobry chłopak i wie że to jest młoda dziewczynka i jest jego siostrą. Nie jest taki że ma zamiar ją przelecieć. Nie musisz się martwić, ja jutro mam nocny dyżur, będę rano w domu, pogadam z nimi. Nie martw się.-Uspokajała go Mery.
-No dobrze.-Odparł Kevin.-Chodźmy spać...-Powiedział dalej zdenerwowany i skierował się na koryatrz w celu trafienia do sypialni.


Hej kochani!!! Nareszcie napisałyśmy rozdział Kasia wróciła i wracamy już do formy po leniuchowaniu :* Mam nadzieję że wam sie spodoba rozdział <333
                                                                                          #Wiktoria Lynch#

Hej :D Wróciłam w sobotę tydzień temu i dalej odsypiam nie przespaną noc xD Ale jest już ok :D Nie długo next :*
 Kasia <3

czwartek, 7 sierpnia 2014

ROZDZIAŁ 3

*Oczami Laury*

Właśnie szykowałam się do kina z dziewczynami. Ubrałam się w czarną skórzaną spódniczkę, różową bokserkę wpuściłam w nią, założyłam różowe trampki za kostkę a ręce ozdobiłam liczną ilością bransoletek.  Włosy spięłam w wysoki kucyk, więc loczki i tak opadały mi na twarz. Usta musnęłam różanym błyszczykiem o smaku truskawki a rzęsy pomalowałam prawie nie widocznie tuszem. Nie lubię się malować, więc jak już to robię staram się delikatnie. Gotowa zeszłam na dół do salonu gdzie siedział Ross, Mery miała dyżur po południowy a ojca jak zwykle w domu nie było.
-Idziesz gdzieś?-Zapytał mnie.
-Emm, tak, z koleżankami do kina.-Powiedziałam nieśmiało.
-Na co idziecie?
-Na Transformers 4.
-Lubisz takie filmy?!-W jego głosie dało wyczuć straszne zdziwienie, ale i za razem szczęście.
-Z tego typu filmów lubię tylko Transformersy, IronMan'a i Harego Pottera. Wolę komedie romantyczne.-Powiedziałam zabierając ze stołu klucze i telefon.
-O której wrócisz?
-Martwisz się?-Zapytałam ze śmiechem.
-W końcu jesteś moją młodszą siostrą.
-Będę przed ósmą. Tyle ci wystarczy.-Naszą ciekawą konwersacje przerwał dzwonek do drzwi.-To moje przyjaciółki.-Podeszłam szybkim krokiem do drzwi i je otworzyłam, to nie są moje przyjaciółki, chyba że płeć zmieniły...
-Siema mała.-Powiedział nieznany mi brunet, ale pewnie to kumple Rossa.
-Mała to jest twoja pała, a ja mogę być niska... Ross w salonie.-Powiedziałam oschle.
-To ci młoda dowaliła.-Powiedział blondyn stojący obok.-Umówimy się?-Zapytał uwodzicielsko.
-Spadaj! Ze starszymi się nie umawiam... Ross, pomóż!-Zawołałam swojego "brata".
-Co jest? Matoły ci przeszkadzają?-Kiwnęłam głową na tak.-Odwalcie się od mojej siostry. A ty Jake, nie umówisz się z nią chyba że chcesz wisieć na jajach nad studnią.-Powiedział dobitnie Ross. Wystraszeni chłopcy pobiegli do salonu.
-Dzięki.-Uśmiechnęłam się.
-Nie ma za co.-Ross odszedł. W tym momencie w drzwiach stanęły moje przyjaciółki.
-Idziemy?-Zapytała Melisa.
-Tak, chodźmy.-Zamknęłam drzwi i poszłam z dziewczynami. Oj tak, będzie wesoło z takimi przyjaciółmi Rossa...

*Oczami Rossa*

Jezu głupi Jake po co on Lau podrywa..... I tak nie ma u niej szans...
-Możesz odwalić się łaskawie od Laury?-Zapytałem zdenerwowany.
-No wiesz, ma całkiem ładną siostrzyczkę. Może się z nią umówię...
-Nie umówisz się.-Powiedziałem ostro.
-A co, zazdrosny jesteś?
-Nie, ale masz dziewczynę jakbyś chciał wiedzieć.
-Aaa, no faktycznie... Jimi, a może ty się z nią umówisz?-Ożywił się.
-Nie, nie chcę. Dziękuje.-Powiedział szybko Jimi. Kurde, moją Laurę chcą wyrwać, ich nie doczekanie... Tylko by spróbowali ją tknąć a mieli by przejebane. Nie podoba mi się to że oni ją podrywają, ona ma dopiero 13 lat! Jest młoda, ma dużo czasu na związki.
-Pewnie sam chcesz ją wyrwać Lynch.-Zaśmiał się Jake.
-Kto chce kogo wyrywać?-Usłyszałem głos mojego ojczyma który wszedł do salonu.
-Hej Kevin, nikt nie chce nikogo wyrywać. Tak gadamy.-Powiedziałem nerwowo.
-Laura wyszła?-Zapytał zdziwiony.
-Do kina, nie mówiła ci?
-Może rozmawiała z Meridith, coś jest na obiad?
-Mama coś gotowała przed wyjściem ale nie wiem co...
-Nie jadłeś nic?
-Nie...
-No to chłopaki, macie 30 dolców i zamówcie sobie jaką pizzę.-Zaśmiał się rzucając na stół pieniądze.-A i zapomniał bym, pod zlewem stoi piwo. Możecie wziąć sobie po jednym.
-Serio?-Zdziwił się Jimi.
-Tak, zależy mi na dobrych kontaktach z wami.-Uśmiechnął się i zniknął w swoim mini biurze. To było dziwne, ale w sumie to czemu nie, fajny jest, cieszę się że ktoś będzie mniej rygorystyczny niż Mama...

"Oczami Laury"

-Na hanukę mam dostać nowy telefon, laptopa, tableta, rolki...-Zaczęła wymieniać Amy. Tak, Amy jest żydówką z tond to imię i nazwisko.
-Lepiej powiedz czego na hanukę nie dostaniesz.-Powiedziała znudzona Melisa.
-Daj spokój Mel, przecież wiesz że to 7 dni dostawania prezentów, i tak w każdy dzień dostaje od kogoś innego... Ale są minusy bycia żydem!
-Ciekawe jakie...
-No... obrzezają cię.-Powiedziała uśmiechnięta.
-Obrzezają chłopców Amy.-Powiedziałam jej.-Wiecie co, zakończmy tę kłótnię.
-Wy macie świętego Mikołaja, a my nie! W sumie to zawsze zastanawiałam się czemu mnie nie obrzezali...
-Serio Amy's?-Zapytałam z politowaniem.-Dobra, cicho, film się zaczyna.-Założyłyśmy okulary do 3D i zaczęłyśmy oglądać, film zajebisty! Wyszłyśmy z kina, ku naszemu zdziwieniu stali tam koledzy Rossa i on, oraz jakaś dziewczyna.
-Melisa?-Zdziwiła się blondyna, cała paczka zwróciła się w naszą stronę.
-Alex? Co ty tu robisz?-Zapytała zdziwiona Mel.
-Laura? Miałaś być przed 20 w domu!-Powiedział zły Ross.
-Film się przeciągnął, co cię w ogóle to interesuje o której będę w domu co? Daj sobie spokój...-Powiedziałam lekko zła.
-Dobra, chodź odprowadzę cię do domu.
-A dziewczyny? W ogóle co ty tu robisz o tej porze?! Piłeś? Czuje od ciebie piwo.
-Twój ojciec dał nam po piwie, ale ja go nie okłamałem o której wrócę...-Powiedział zły.
-Będziesz mi to wypominał?!
-Jestem twoim starszym bratem!
-Ross, uspokój się.-Powiedziała Alex.
-Właśnie trochę przesadzasz.-Dodał chłopak który mnie podrywał i objął Alex.
-Idziemy, dziewczyny!-Zawołał Ross. Po kolei odprowadziliśmy Melisę i Amy. Całą drogę się do niego nie odzywałam.-Jesteś na mnie zła?-Zapytał.
-Chyba każdy by był... Darłeś się na mnie przed kinem!
-To dlatego że się martwię! Koło kina kręcili się jacyś napaleni i nachlani goście, gdyby mnie tam nie było mogli by co coś zrobić.
-Aha, dziękuje że przyszedłeś tam.
-Nie ma za co, dobra, idź do pokoju puki twój ojciec cię nie widzi.-Zaśmiał się. Po cichu weszłam do pokoju i poszłam do łazienki, wymyłam się i poszłam spać. Cieszę się że Ross się o mnie martwi, choć pewnie zacznie to być denerwujące.

*Następnego dnia. Oczami Rossa*
Obudziło mnie pukanie do drzwi, krzyknąłem ,,Proszę" i usiadłem na łóżko, do mojego pokoju weszła Laura. Trochę się zdziwiłem.
- Hej - powiedziała tym swoim delikatnym słodkim głosikiem. Wyglądała też słodko bo była w różowej piżamce z króliczniem JEJKU ROSS OGARNIJ DUPĘ TO TWOJA SIOSTRA!!! W sumie przyszywana ALE JEDNAK SIOSTRA!!!
- Hej - odpowiedziałem - Chodz siadaj - dodałem i poklepałem miejsce obok siebie, a ona niepewnie podeszła i usiadła na samym brzegu. Zaśmiałem się i przybliżyłem ją do siebie trochę a ona się speszyła.
- Ross ja....chciałam ci podziekować za to że wczoraj sie o mnie martwiłeś - powiedziała i spojrzała na mnie a ja zacząłem topić się w jej brązowych oczach.
- Nie ma za co, dla ciebie wszystko - powiedziałem i nie wiem dlaczego zacząłem się do niej zbliżać, byłem coraz bliżej i ona też zaczęła się zbliżać. Po chwili delikatnie musnąłem jej usta, a kiedy zobaczyłem że nie przeczy zacząłem je całować a ona to odwzajemniała. Całowałem się z siotrą i to młodszą ale nie mogłem sie powstryzmać, lecz nagle dziewczyna oderwała się ode mnie i spojrzała mi w oczy.
- Lau ja.....przepraszam - powiedziałem a dziewczyna jeszcze raz mnie pocałowała odwzajemniłem to, ale potem się ode mnie oderwała i wybiegła z mojego pokoju, chciałem pobiec za nią ale coś w środku mi nie kazało....
__________________________________________________________
Hej! Trochę nam nad tym zeszło ale jest! I to przed moim wyjazdem, co cieszy mnie niezmiernie. Wyjeżdżam jutro o 24 w nocy i wracam 15. Więc na rozdział trochę poczekacie :)
Kasia :* <3

Hejoł miśki <3 Mam nadzieję że rozdzialik sie spodoba i będziecie komentować kochanie <3 Kocham was <3
                                                                                               #Wiktoria Lynch#