Myślałem, że Lau się już nie znajdzie. Ale co to za koleś z nią przyjechał.
- Lau, kto to jest? - zapytałem niepewnie.
- To jest...? - Lau spojrzała na chłopaka pytająco.
- Luke. To mój ojciec uprowadził Lau dla okupu. Chciał usunąć jej dziecko. Dlatego pomogłem jej uciec - powiedział ze wstydem. Z jednej strony żal mi Luka, bo ma takiego ojca, ale z drugiej strony on może mi odebrać Lau, bo szczerze mówiąc on nie jest wcale brzydki. Chwila. Czy ja jestem zazdrosny o Lau? Chyba tak, ale nie moge tego pokazywać, bo nie chce, żeby Lau się na mnie na przykład obraziła, bo jej nie ufam. A przecież ja jej ufam, tylko ona mogłaby tak pomyśleć, więc lepiej zachowam to dla siebie.
- Dziękuje ci, Luke. Za uratowanie naszej Lau, bo inaczej nie wiadomo, co by było. A tak właściwie, to ile masz lat? - spytał się Mark.
- 18 proszę pana. - powiedział chłopak - ja juz będę uciekał. Do widzenia.
- Luke! Poczekaj, zostań u nas na kolacji. - zaproponowała Lau.
- Nie wiem czy to dobry pomysł. - powiedzial i moim zdaniem mial racje.
- Zostan to bedzie dla nas zaszczyt - powiedział Mark.
- No dobrze, zostane, ale po kolacji będe musiał już naprawde iść. - odpowiedział Luke po chwili namysłu. Dobrze, że jest chociaż na tyle mądry , żeby potem już sobie iść. Bo ja nie mam ochoty jego widzieć tutaj ani chwili dłużej.
- No dobrze, Luke. To choć Lau ze mną do kuchni pomożesz mi przy kolacji. - oznajmiła moja mama i poszła razem z Lau do kuchni. A my tu siedzimy teraz jak kołki w ciszy. Ja napewno nie zniose tego siedzenia tutaj, więc pójde na góre.
- Ja jak coś idę na góre do swojego pokoju. - oznajmiłem i ruszyłem do wyjscia z salonu. Gdy byłem już na korytarzu, usłyszałem jak Mark zaczyna o czymś rozmawiać z Lukiem. Dlaczego dopiero zaczął z nim rozmowe, kiedy ja wyszedłem? To dziwne i to bardzo. No nic, ide na góre. Wszedłem po schodach w trymiga i tak samo znalazłem się moim pokoju. Z kąta pokoju wziąłem moją gitare, usiadłem z nią na łóżku i zacząłem grać na niej, nie znaną mi dotąd melodje. Siedziałem tak chwile az usłyszałem pukanie do drzwi.
- Prosze - powiedzialem. Do pokoju wszedl Luke.
- Ross. Ja wiem ze to moze dziwnie zabrzmieć, ale ja naprawde nie chce zabrać ci Lau. Widze ze jestes zazdrosny ale naprawde nie masz sie czego obawiać - powiedzial a mi ulżyło.
- Ok. Tak wogóle dziękuję za uratowanie Laury gdyby nie ty to nie wiem co by sie stalo - powiedzialem.
- Chlopaki chodźcie na kolacje! - usłyszeliśmy krzyk z dołu.
- Chodz stary idziemy cos wszamać - powiedzialem do Luka i skierowaliśmy sie na dół. Usiedliśmy przy stole i zaczeliśmy jeść. Po chwili wszyscy już zjedli i wszystko zostało posprzątane ze stołu. Luke, choć nie musiał, to oczywiście nam pomagał sprzątać. Po sprzątnięciu , wszyscy wyszliśmy na korytarz, żeby pożegnać Luka.
- Miło było mi was poznać, pomimo okoliczności. Do widzenia. - oznajmił Luke po tym jak każdy się z nim pożegnał uściskiem dłoni.
- Nam również było miło cię poznać. Do widzenia, Luke. - po tych słowach Luke wyszedłem z naszego domu i każdy poszedł do swojego pokoju. Ja odrazu wszedłem do łazienki, wykonałem wszystkie czyności i wróciłem spowrotem do pokoju. Położyłem się na łóżku, przykryłem kołdrą i odleciałem do krainy snów.
************
Salve Dzioby!
Zaskoczeni? Napewno, bo tym razem Rozdział pojawił się szybciej :) A wiecie dlaczego?
Pewnie się też cieszycie, że wszystko jest już dobrze. Na stówe :D Zobaczymy, jak długo to potrwa:)
Next może za tydzień lub jak nie to nie wiem kiedy, ale postaramy się , żeby był za tydzień.
Pozdrawiam :*
Wasza Czekoladka ♥